- W końcu jestem! Przyznam, że rozdział leżał i kwiczał od wakacji, więc postanowiłam go wstawić.-
Hermiona z inteligencją jedenastolatki i sakiewką galeonów wmaszerowała do magicznej księgarni.
-Dzień dobry!- Przywitała się, chociaż nikt jej nie odpowiedział i widocznie nie zauważył. Weszła w regały ze szkolnymi książkami i znalazła ten jeden, ostatni egzemplarz "Rzadkich Eliksirów" autorstwa Davina Frury'ego. Hermiona uznała, że mężczyzna musiał mieć dużo pewności siebie, skoro wydał tom pod takim nazwiskiem.
Złapała za brzeg okładki i już chciała wyjąć, ale czyjeś długie palce ją powstrzymały.
- Zostaw.- Usłyszała pomruk. Odwróciła się mając nadzieję, że będzie to ktoś godny jej tyrady na temat chamskiego zachowania, ale przed sobą ujrzała wysokiego chłopca, którego czarne włosy lśniły w świetle dnia.
- Byłam pierwsza.-Powiedziała ostro i wyrwała książkę. Chłopak zacisnął zęby i podniósł rękę. Hermiona myślała, że chce ją uderzyć i była na to przygotowana. Zasłużyła sobie, ale miała tylko jedenaście lat. Nikt nie nauczył jej jak się obchodzić z tłustowłosymi złodziejami.
Nieznajomy złapał za różdżkę, mówiąc coś pod nosem. Nagle książka, którą przytulała do piersi, jakby ożyła i wyrwała się do bladych dłoni.-Ej!- Krzyknęła, ale szybko zasłoniła usta. Zazwyczaj w księgarniach było cicho, a ona nie chciała łamać tej tradycji.- Oddaj mi ją.- Odparła już ciszej. Ten uśmiechnął się paskudnie.
-Nie.- Zapowietrzyła się ze złości.- Ty...- Zaczęła, ale chłopak odszedł, machając książką.
Tupnęła nogą bezradna.
Książki nie kupiła, co zraniło jej duszę mola książkowego, ale za to zdobyła nowe doświadczenie. Nigdy nie spotkała kogoś z tak paskudnym charakterem i wyglądem.
Następnie spotkali się w pociągu do Hogwartu.
Był jak zwykle miły i niezwykle pogodny.
-To znowu ty.- Jego dobry humor, aż tryskał we wszystkie strony, dosięgając również Hermione.
-Hermiona Granger.- Przedstawiła się. Przyjrzał się jej. Nie odpowiedział, a ona stała i czekała, mając nadzieję, że zbiera myśli. Choć wiedział jak ma na imię i co mówiła. Wyraźnie robił z niej idiotkę.
W ciągu pięciu lat Severus odezwał się do niej więcej niż dwa razy. Można by powiedzieć, że oprócz pięknej Lily Evans, miał tylko ją. Zmieniło się to właśnie na piątym roku roku.
Hormony opanowały większą część damskiego i męskiego grona w szkole. Nie ominęło to również Hermiony, ale nikt o tym nie wiedział. W końcu była najlepsza we wszystkim. Nie mogła przechodzić czegoś takiego jak "burza hormonalna" tym bardziej, jeżeli jej przyjaciel wyglądał jak nietoperz i śmierć w jednym.
-Wypracowanie jest na jutro! Nie mamy całego dnia na twoje animozje i rozmyślenia na tematy niezwiązane z zajęciami!- Pomachała mu ręką przed haczykowatym nosem. Siedzieli już dwie godziny w bibliotece i nadal nie mieli skończonego zadania.
-Wybacz.- Otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Severus Snape nigdy, ale to NIGDY nie przepraszał.
-Czyś ty oszalał?- Jej głos stał się cienki jak Jęczącej Marty. Widocznie Severus też ten dźwięk uznał za irytujący, bo ocknął się i spojrzał na nią ponuro. Jakby mając nadzieję, że na jej miejscu pojawi się ktoś bardziej interesujący.
-Jestem w pełni władz umysłowych. Kontynuuj.
-Możesz mi powiedzieć, co jest tak ważnego, że zawiesiłeś się na dobre pięć minut?- Była zła. Nie dlatego, że sama musiała wykonywać pracę, ale dlatego, że nie słyszała tych głupich wyzwisk i obelg skierowanych w jej kierunku. Wiedziała, że w pewien sposób ją komplementuje.
-Nic. Dokończysz to?- Wskazał na pergaminy i książki. Wstał szybko.
-Gdzie idziesz?- Spytała.
-Przejść się.- Wzruszył ramionami. Te słowa przelały czarę goryczy.
-Nie zaczepiaj ich!- Rozkazała. On dobrze wiedział o kim mówi.
-Nie mam zamiaru. Idę do Lily. Potter i Black zamęczą ją swoim towarzystwem i ponoć chciała, żebym jej coś wytłumaczył.- Powiedział tylko i wyszedł. Hermiona czuła łzy w oczach, ale odgoniła je. Lily faktycznie nie rozumiała pewnych pojęć, a za zdaniem "Chciała, żebym jej coś wytłumaczył." nic się nie kryło. Jednak fakt, że on spędza swój czas z nią, byłjest wystarczająco bolesny.
Hermiona wcale się nie zakochała. Nie. Ona chciała po prostu, aby jej przyjaciel nie był perfidnie wykorzystywany.
-Mogę...- Jakiś nieszczęśnik stanął przed jej stołem.
-Nie!- Krzyknęła, przerywając mu tym samym.
-Nie ładnie tak się odzywać do starszych i lepszych od siebie, Granger.- Ktoś syknął jej do ucha i już wiedziała do kogo należy ten wścibski ton. Spojrzała w górę. Przystojna twarz Lucjusza Malfoya patrzyła na nią z góry.
Dziewczyna zatrzasnęła podręczniki, zebrała zeszyty i potykając się o swoje stopy, wybiegła na korytarz.
Miała wrażenie, że cały świat uwziął się na nią.
-Musi tak być. Musi tak być. Musi tak być...- mamrotała pod nosem. To była jej modlitwa, gdy nic jej nie szło. Wszystko waliło się na głowę. Voldemort mordował, a Hermiona leżała pod stertą wyzwisk ze strony śmierciożerców.
Severusa nie widziała do wieczora. Za to dowiedziała się o innych, bardzo ciekawych rzeczach.
-Alicja się zakochała!- Krzyknęła jej do ucha Penelope, gdy Hermiona weszła przez obraz do pokoju wspólnego. Została poinformowana również o słabej ocenie Henryka z mugoloznastwa. Swoją drogą Henryk był jednym z niewielu, którzy chodzili na ten przedmiot.
Gryfonka usiadła na fotelu przed kominkiem. Marzyła jej się przerwa świąteczna i dobra książka. Ewentualnie normalna pogawędka z Severusem, ale on już jakiś czas temu stał się bardziej opryskliwy niż zwykle.
-Będzie bal!- Pierwsze co poczuła to przytłaczające perfumy, a potem ujrzała rude włosy Lily. Dziewczyna swoim wtargnięciem wywołała spore zamieszanie.
-Jaki bal?- Usłyszała pytania i sama chciała się dowiedziec, ale zrezygnowała, gdy zobaczyła te wszystkie podniecone twarze. Wstała z miejsca i powędrowała do dormitorium.
W pokoju nie było nikogo, więc z ulgą opadła na łóżko.
Zaczęła rozpamiętywać dzisiejszy dzień. Wygrywała przegrane kłótnie, wymyślała odpowiedzi na zadane jej pytania i tak ciągle, aż jej powieki zrobiły się zbyt ciężkie, by podziwiać sufit.