piątek, 14 sierpnia 2015

Część 2- Śmierciożercy to banda głupków

-Hermiona!- Usłyszała czyjś krzyk. W pierwszym odruchu chciała zakryć się poduszką, ale potem zdała sobie sprawę, że ktoś ją woła. Zerwała się z łóżka i oparła o kolumienkę.
-Coś się stało?- Spytała, a przed sobą ujrzała czarnowłosego chłopca z okularami na nosie.
-Spóźnisz się na eliksiry!- Rzucił jej szatę.
-Harry! Co ty tu robisz?!- Zaczerwieniła się, przypominając sobie, że założyła tylko krótką koszulkę i majtki do spania.- Wyjdź stąd, natychmiast.- Rozkazała. Chłopak zaśmiał się i szybko zatrzasnął drzwi, uprzednio wołając, żeby się pośpieszyła.

-Hermiona!- Poczuła jak ktoś ją szarpie za ramię. Niechętnie otworzyła oczy i spojrzała prosto na twarz James’a. – CO TY TU DO JASNEJ CHOLERY ROBISZ?!- Chłopak skrzywił się i przytknął palce do ucha.
-Wnioskując z tego, że cię budzę… to cię budzę.- Nie słyszała gorszej paplaniny od czasu jej pierwszej (i ostatniej) lekcji wróżbiarstwa. Profesorka mówiła równie głupio jak Syriusz przy odpowiedzi z Obrony Przed Czarną Magią. Co umniejsza Obronie Przed Czarną Magią, a te lekcje są naprawdę ciekawe. Poniekąd to sprawka wojny.
-Wynoś się!- krzyknęła w pełni rozbudzona. Zobaczyła na jego twarzy uśmiech, który dobrze znała, ale tamta twarz miała dodatkowo okulary i bliznę na czole. Harry. Kim był Harry?
-Do zobaczenia na boisku.- Rzucił na odchodnym. Hermiona skapitulowała. Miała ochotę wywiesić białą flagę i napis „NIC MNIE NIE OBCHODZI, ŻE MACIE MECZ I ZNACIE ZASADY NA PAMIĘĆ. I TAK WAM POCZYTAM JAK NIE SPAŚĆ Z MIOTŁY – POZIOM SZYSZYMOR, BO JAK SIĘ TAK DRZECIE, TO WAS NA TAMTYM ŚWIECIE SŁYSZĄ
  Wstała i postanowiła zrobić coś ze swoim mopem na głowie. Było lepiej niż zazwyczaj. Loki ułożyły się dokładnie tak, jak planowała- przynajmniej z przodu.

 Wielka Sala była pusta. Nie licząc pierwszoroczniaka, który próbował jeść i rozwiązać sznurek od gazety jedną ręką. Hermiona w odruchu chciała mu pomóc, ale opanowała się. Przecież nie jest głupi. Choć na takiego wygląda i jest puchonem.
   Zjadła szybko tosty, popijając sokiem dyniowym. Nie była głodna, ale wiedziała, że po meczu na pewno wyląduje w skrzydle szpitalnym razem z Severusem. Często tam bywał. A to miał złamaną nogę, potem poszedł, bo dostał klątwą od Pottera, następnie wstąpił tam po maść na siniaki, ale wtedy Hermiona mu nie towarzyszyła. To ona zrobiła mu na ramieniu piękne wzorki układające się w odbitą dłoń. Sam się prosił. Nie słuchał jej, a przecież ona ma zawsze rację.
  Ale to był jedyny raz, kiedy Severus od niej oberwał. Nawet nie wiedziała, dlaczego w ogóle się na to zgodził. Z łatwością mógłby ją powstrzymać, ale burczał coś o nauczce i karze.
  Usiadła na trybunach. Sceptycznie spojrzała na czarne chmury nad boiskiem.
-Będzie padać.- Obok niej usiadła Willow.- Ale nie będzie burzy. Tylko deszcz. Czysty. Świeży i mokry.- Na twarzy Granger pojawił się lekki grymas. No tak, przecież zazwyczaj deszcz jest suchy.
-Masz rację.- Stwierdziła, na co ta się uśmiechnęła.- Będzie padać- Dodała. Odwróciła się zażenowana tą wymianą zdań.
 Porzuciła myśli o walniętej Powell i wróciła do snu. Nie wiedziała dlaczego, ale miała przeczucie, że to była prawda. Tamten świat, w którym był nieznajomy Harry, a ona miała na sobie… jakby się zastanowić to HERMIONA NIGDY by nie włożyła na siebie niedokończonego materiału.
  Zawodnicy weszli na boisko i przygotowywali się do lotu. Hermiona nie mogła dostrzec Severusa w grupce ślizgonów.
-Dumbledore mówił coś o zmianie w ich drużynie.- Usłyszała.
-Podobno Snape miał coś z ręką...
-Albo z głową... już nie pamiętam.- Aż się paliła z wściekłości. Chciała podejść do tych osób i im nagadać, ale przypomniała sobie, że nie ma takiego prawa. Nie powinna podsłuchiwać.
 Zainteresowanie meczem nagle spdło. Nie to, że Hermiona w ogóle chciał oglądać jak ganiają za tłuczkiem.
 Minął tydzień od wstąpienia w szeregi Voldemorta. Severus nosił już na lewym przedramieniu Mroczny Znak i Lucjusz Malfoy był z niego dumny. Choć to nie za bardzo miało znaczenie. Przynajmniej nie dla Hermiony.
-Severusie! Dumbledore musi o tym wiedzieć.- Granger znana ze swojej mocnej głowy- w przenośni, choć był taki moment, kiedy na prawdę jej głowa przetrzymała wiele stłuczek.- od razu chciała powiedzieć dyrektorowi.
-Nie.- bąknął wtedy Severus.
Więc koniec końcem jak to Snape stwierdził po wtorkowym spotkaniu śmierciożerców:
Śmierciożercy, to banda głupków, ale lepsi ci, co mają cel i do niego dążą, niż ci, co celu nie mają i dążą do niczego. Wtedy walczą o nic. Umierają po nic.


Severus (ku ucieszce gryfonów) nie zjawił się na meczu, bo Voldemort miał zbyt zajęty grafik, aby dostosować spotkanie do zajęć jego sług.
-Goldmayer.- Niski, ale dobrze zbudowany mężczyzna wystąpił z tłumu- Snape- syk z ust Czarnego Pana odbił się od ścian.
 Była to ostatnia część treningu młodych smierciożerców. Walczyli na śmierć i życie.
Severus był dobrze przygotowany. Na feriach i wakacjach studiował czarnomagiczne zaklęcia. Oczywiście w ukryciu przed Hermioną. Choć ona miała swoje podejrzenia.
 Obaj się ukłonili. Goldmayer zaczął drętwotą, a jego przeciwnik zwykłym znoszonym zaklęciem jakim, było crucio.
-Drętwota- Severus znudził się masą nieszkodliwych zaklęć i mężczyzna o tym wiedział. Zaczął celować w Snape'a złośliwymi klątwami.
-Confundus... Lapifors- Jak Goldmayer jednak by zabił Severusa, to i tak by nie przeżył złośliych uwag Voldemorta.
-Os augmentum-  Snape uchylił się i rzucał avady.
-Os augmentum- Starszy śmierciożerca powtórzył i tym razem trafił.
 Starzec, który wymyślił to zaklęcie powinien się w grobie tarzać ze śmiechu, albo z własnej głupoty. Był przekonany, że wynalazł leczącą klątwę, która odnawia kości. Zapomniał, że ma trzech synów, zbite okulary i połowe pergaminu z instrukcją. Dzięki temu stworzył zaklęcie postarzające.
 Tak. Severus dostał zaklęciem Os augmentum. Czy czuł coś szczególnego gdy jego nogi stały się dłuższe, a włosy zasłaniały mu widok na rozanieloną twarz Goldmayer'a?
 Czuł. Coś pomiędzy mrowieniem a łaskotaniem. Tyle że wcale nie miał ochoty się śmiać z tego powodu, jak to robili inni na sali.
 Dlaczego to właśnie on musiał dostać? Jako siedemnastolaek jest wystarczająco brzydki, a jako trzydziestolatek musi pewnie zakładać worki na głowę.
-Goldmayer- Snape sam się przestraszył swojego głosu- Avada Kedavra.- Padł jak długi na zimną posadzkę. Można by rzec, że Severus Snape został w pełni uprawnionym śmireciożercą.

Os augmentum- Wzrost kości