sobota, 7 listopada 2015

Część 3

- W końcu jestem! Przyznam, że rozdział leżał i kwiczał od wakacji, więc postanowiłam go wstawić.-

Hermiona z inteligencją jedenastolatki i sakiewką galeonów wmaszerowała do magicznej księgarni. 
-Dzień dobry!- Przywitała się, chociaż nikt jej nie odpowiedział i widocznie nie zauważył. Weszła w regały ze szkolnymi książkami i znalazła ten jeden, ostatni egzemplarz "Rzadkich Eliksirów" autorstwa Davina Frury'ego. Hermiona uznała, że mężczyzna musiał mieć dużo pewności siebie, skoro wydał tom pod takim nazwiskiem.
 Złapała za brzeg okładki i już chciała wyjąć, ale czyjeś długie palce ją powstrzymały. 
- Zostaw.- Usłyszała pomruk. Odwróciła się mając nadzieję, że będzie to ktoś godny jej tyrady na temat chamskiego zachowania, ale przed sobą ujrzała wysokiego chłopca, którego czarne włosy lśniły w świetle dnia.
- Byłam pierwsza.-Powiedziała ostro i wyrwała książkę. Chłopak zacisnął zęby i podniósł rękę. Hermiona myślała, że chce ją uderzyć i była na to przygotowana. Zasłużyła sobie, ale miała tylko jedenaście lat. Nikt nie nauczył jej jak się obchodzić z tłustowłosymi złodziejami.
 Nieznajomy złapał za różdżkę, mówiąc coś pod nosem. Nagle książka, którą przytulała do piersi, jakby ożyła i wyrwała się do bladych dłoni.
-Ej!- Krzyknęła, ale szybko zasłoniła usta. Zazwyczaj w księgarniach było cicho, a ona nie chciała łamać tej tradycji.- Oddaj mi ją.- Odparła już ciszej. Ten uśmiechnął się paskudnie.
-Nie.- Zapowietrzyła się ze złości.- Ty...- Zaczęła, ale chłopak odszedł, machając książką.
Tupnęła nogą bezradna.
Książki nie kupiła, co zraniło jej duszę mola książkowego, ale za to zdobyła nowe doświadczenie. Nigdy nie spotkała kogoś z tak paskudnym charakterem i wyglądem.
 Następnie spotkali się w pociągu do Hogwartu.
Był jak zwykle miły i niezwykle pogodny.
-To znowu ty.- Jego dobry humor, aż tryskał we wszystkie strony, dosięgając również Hermione.
-Hermiona Granger.- Przedstawiła się. Przyjrzał się jej. Nie odpowiedział, a ona stała i czekała, mając nadzieję, że zbiera myśli. Choć wiedział jak ma na imię i co mówiła. Wyraźnie robił z niej idiotkę.
 W ciągu pięciu lat Severus odezwał się do niej więcej niż dwa razy. Można by powiedzieć, że oprócz pięknej Lily Evans, miał tylko ją. Zmieniło się to właśnie na piątym roku roku.
 Hormony opanowały większą część damskiego i męskiego grona w szkole. Nie ominęło to również Hermiony, ale nikt o tym nie wiedział. W końcu była najlepsza we wszystkim. Nie mogła przechodzić czegoś takiego jak "burza hormonalna" tym bardziej, jeżeli jej przyjaciel wyglądał jak nietoperz i śmierć w jednym.
-Wypracowanie jest na jutro! Nie mamy całego dnia na twoje animozje i rozmyślenia na tematy niezwiązane z zajęciami!- Pomachała mu ręką przed haczykowatym nosem. Siedzieli już dwie godziny w bibliotece i nadal nie mieli skończonego zadania.
-Wybacz.- Otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Severus Snape nigdy, ale to NIGDY nie przepraszał.
-Czyś ty oszalał?- Jej głos stał się cienki jak Jęczącej Marty. Widocznie Severus też ten dźwięk uznał za irytujący, bo ocknął się i spojrzał na nią ponuro. Jakby mając nadzieję, że na jej miejscu pojawi się ktoś bardziej interesujący.
-Jestem w pełni władz umysłowych. Kontynuuj.
-Możesz mi powiedzieć, co jest tak ważnego, że zawiesiłeś się na dobre pięć minut?- Była zła. Nie dlatego, że sama musiała wykonywać pracę, ale dlatego, że nie słyszała tych głupich wyzwisk i obelg skierowanych w jej kierunku. Wiedziała, że w pewien sposób ją komplementuje.
-Nic. Dokończysz to?- Wskazał na pergaminy i książki. Wstał szybko.
-Gdzie idziesz?- Spytała.
-Przejść się.- Wzruszył ramionami. Te słowa przelały czarę goryczy.
-Nie zaczepiaj ich!- Rozkazała. On dobrze wiedział o kim mówi.
-Nie mam zamiaru. Idę do Lily. Potter i Black zamęczą ją swoim towarzystwem i ponoć chciała, żebym jej coś wytłumaczył.- Powiedział tylko i wyszedł. Hermiona czuła łzy w oczach, ale odgoniła je. Lily faktycznie nie rozumiała pewnych pojęć, a za zdaniem "Chciała, żebym jej coś wytłumaczył." nic się nie kryło. Jednak fakt, że on spędza swój czas z nią, byłjest wystarczająco bolesny.
 Hermiona wcale się nie zakochała. Nie. Ona chciała po prostu, aby jej przyjaciel nie był perfidnie wykorzystywany.
-Mogę...- Jakiś nieszczęśnik stanął przed jej stołem.
-Nie!- Krzyknęła, przerywając mu tym samym.
-Nie ładnie tak się odzywać do starszych i lepszych od siebie, Granger.- Ktoś syknął jej do ucha i już wiedziała do kogo należy ten wścibski ton. Spojrzała w górę. Przystojna twarz Lucjusza Malfoya patrzyła na nią z góry.
 Dziewczyna zatrzasnęła podręczniki, zebrała zeszyty i potykając się o swoje stopy, wybiegła na korytarz.
Miała wrażenie, że cały świat uwziął się na nią.
-Musi tak być. Musi tak być. Musi tak być...- mamrotała pod nosem. To była jej modlitwa, gdy nic jej nie szło. Wszystko waliło się na głowę. Voldemort mordował, a Hermiona leżała pod stertą wyzwisk ze strony śmierciożerców.
 Severusa nie widziała do wieczora. Za to dowiedziała się o innych, bardzo ciekawych rzeczach.
-Alicja się zakochała!- Krzyknęła jej do ucha Penelope, gdy Hermiona weszła przez obraz do pokoju wspólnego. Została poinformowana również o słabej ocenie Henryka z mugoloznastwa. Swoją drogą Henryk był jednym z niewielu, którzy chodzili na ten przedmiot.
 Gryfonka usiadła na fotelu przed kominkiem. Marzyła jej się przerwa świąteczna i dobra książka. Ewentualnie normalna pogawędka z Severusem, ale on już jakiś czas temu stał się bardziej opryskliwy niż zwykle.
 -Będzie bal!- Pierwsze co poczuła to przytłaczające perfumy, a potem ujrzała rude włosy Lily. Dziewczyna swoim wtargnięciem wywołała spore zamieszanie.
-Jaki bal?- Usłyszała pytania i sama chciała się dowiedziec, ale zrezygnowała, gdy zobaczyła te wszystkie podniecone twarze. Wstała z miejsca i powędrowała do dormitorium.
 W pokoju nie było nikogo, więc z ulgą opadła na łóżko.
Zaczęła rozpamiętywać dzisiejszy dzień. Wygrywała przegrane kłótnie, wymyślała odpowiedzi na zadane jej pytania i tak ciągle, aż jej powieki zrobiły się zbyt ciężkie, by podziwiać sufit.

piątek, 14 sierpnia 2015

Część 2- Śmierciożercy to banda głupków

-Hermiona!- Usłyszała czyjś krzyk. W pierwszym odruchu chciała zakryć się poduszką, ale potem zdała sobie sprawę, że ktoś ją woła. Zerwała się z łóżka i oparła o kolumienkę.
-Coś się stało?- Spytała, a przed sobą ujrzała czarnowłosego chłopca z okularami na nosie.
-Spóźnisz się na eliksiry!- Rzucił jej szatę.
-Harry! Co ty tu robisz?!- Zaczerwieniła się, przypominając sobie, że założyła tylko krótką koszulkę i majtki do spania.- Wyjdź stąd, natychmiast.- Rozkazała. Chłopak zaśmiał się i szybko zatrzasnął drzwi, uprzednio wołając, żeby się pośpieszyła.

-Hermiona!- Poczuła jak ktoś ją szarpie za ramię. Niechętnie otworzyła oczy i spojrzała prosto na twarz James’a. – CO TY TU DO JASNEJ CHOLERY ROBISZ?!- Chłopak skrzywił się i przytknął palce do ucha.
-Wnioskując z tego, że cię budzę… to cię budzę.- Nie słyszała gorszej paplaniny od czasu jej pierwszej (i ostatniej) lekcji wróżbiarstwa. Profesorka mówiła równie głupio jak Syriusz przy odpowiedzi z Obrony Przed Czarną Magią. Co umniejsza Obronie Przed Czarną Magią, a te lekcje są naprawdę ciekawe. Poniekąd to sprawka wojny.
-Wynoś się!- krzyknęła w pełni rozbudzona. Zobaczyła na jego twarzy uśmiech, który dobrze znała, ale tamta twarz miała dodatkowo okulary i bliznę na czole. Harry. Kim był Harry?
-Do zobaczenia na boisku.- Rzucił na odchodnym. Hermiona skapitulowała. Miała ochotę wywiesić białą flagę i napis „NIC MNIE NIE OBCHODZI, ŻE MACIE MECZ I ZNACIE ZASADY NA PAMIĘĆ. I TAK WAM POCZYTAM JAK NIE SPAŚĆ Z MIOTŁY – POZIOM SZYSZYMOR, BO JAK SIĘ TAK DRZECIE, TO WAS NA TAMTYM ŚWIECIE SŁYSZĄ
  Wstała i postanowiła zrobić coś ze swoim mopem na głowie. Było lepiej niż zazwyczaj. Loki ułożyły się dokładnie tak, jak planowała- przynajmniej z przodu.

 Wielka Sala była pusta. Nie licząc pierwszoroczniaka, który próbował jeść i rozwiązać sznurek od gazety jedną ręką. Hermiona w odruchu chciała mu pomóc, ale opanowała się. Przecież nie jest głupi. Choć na takiego wygląda i jest puchonem.
   Zjadła szybko tosty, popijając sokiem dyniowym. Nie była głodna, ale wiedziała, że po meczu na pewno wyląduje w skrzydle szpitalnym razem z Severusem. Często tam bywał. A to miał złamaną nogę, potem poszedł, bo dostał klątwą od Pottera, następnie wstąpił tam po maść na siniaki, ale wtedy Hermiona mu nie towarzyszyła. To ona zrobiła mu na ramieniu piękne wzorki układające się w odbitą dłoń. Sam się prosił. Nie słuchał jej, a przecież ona ma zawsze rację.
  Ale to był jedyny raz, kiedy Severus od niej oberwał. Nawet nie wiedziała, dlaczego w ogóle się na to zgodził. Z łatwością mógłby ją powstrzymać, ale burczał coś o nauczce i karze.
  Usiadła na trybunach. Sceptycznie spojrzała na czarne chmury nad boiskiem.
-Będzie padać.- Obok niej usiadła Willow.- Ale nie będzie burzy. Tylko deszcz. Czysty. Świeży i mokry.- Na twarzy Granger pojawił się lekki grymas. No tak, przecież zazwyczaj deszcz jest suchy.
-Masz rację.- Stwierdziła, na co ta się uśmiechnęła.- Będzie padać- Dodała. Odwróciła się zażenowana tą wymianą zdań.
 Porzuciła myśli o walniętej Powell i wróciła do snu. Nie wiedziała dlaczego, ale miała przeczucie, że to była prawda. Tamten świat, w którym był nieznajomy Harry, a ona miała na sobie… jakby się zastanowić to HERMIONA NIGDY by nie włożyła na siebie niedokończonego materiału.
  Zawodnicy weszli na boisko i przygotowywali się do lotu. Hermiona nie mogła dostrzec Severusa w grupce ślizgonów.
-Dumbledore mówił coś o zmianie w ich drużynie.- Usłyszała.
-Podobno Snape miał coś z ręką...
-Albo z głową... już nie pamiętam.- Aż się paliła z wściekłości. Chciała podejść do tych osób i im nagadać, ale przypomniała sobie, że nie ma takiego prawa. Nie powinna podsłuchiwać.
 Zainteresowanie meczem nagle spdło. Nie to, że Hermiona w ogóle chciał oglądać jak ganiają za tłuczkiem.
 Minął tydzień od wstąpienia w szeregi Voldemorta. Severus nosił już na lewym przedramieniu Mroczny Znak i Lucjusz Malfoy był z niego dumny. Choć to nie za bardzo miało znaczenie. Przynajmniej nie dla Hermiony.
-Severusie! Dumbledore musi o tym wiedzieć.- Granger znana ze swojej mocnej głowy- w przenośni, choć był taki moment, kiedy na prawdę jej głowa przetrzymała wiele stłuczek.- od razu chciała powiedzieć dyrektorowi.
-Nie.- bąknął wtedy Severus.
Więc koniec końcem jak to Snape stwierdził po wtorkowym spotkaniu śmierciożerców:
Śmierciożercy, to banda głupków, ale lepsi ci, co mają cel i do niego dążą, niż ci, co celu nie mają i dążą do niczego. Wtedy walczą o nic. Umierają po nic.


Severus (ku ucieszce gryfonów) nie zjawił się na meczu, bo Voldemort miał zbyt zajęty grafik, aby dostosować spotkanie do zajęć jego sług.
-Goldmayer.- Niski, ale dobrze zbudowany mężczyzna wystąpił z tłumu- Snape- syk z ust Czarnego Pana odbił się od ścian.
 Była to ostatnia część treningu młodych smierciożerców. Walczyli na śmierć i życie.
Severus był dobrze przygotowany. Na feriach i wakacjach studiował czarnomagiczne zaklęcia. Oczywiście w ukryciu przed Hermioną. Choć ona miała swoje podejrzenia.
 Obaj się ukłonili. Goldmayer zaczął drętwotą, a jego przeciwnik zwykłym znoszonym zaklęciem jakim, było crucio.
-Drętwota- Severus znudził się masą nieszkodliwych zaklęć i mężczyzna o tym wiedział. Zaczął celować w Snape'a złośliwymi klątwami.
-Confundus... Lapifors- Jak Goldmayer jednak by zabił Severusa, to i tak by nie przeżył złośliych uwag Voldemorta.
-Os augmentum-  Snape uchylił się i rzucał avady.
-Os augmentum- Starszy śmierciożerca powtórzył i tym razem trafił.
 Starzec, który wymyślił to zaklęcie powinien się w grobie tarzać ze śmiechu, albo z własnej głupoty. Był przekonany, że wynalazł leczącą klątwę, która odnawia kości. Zapomniał, że ma trzech synów, zbite okulary i połowe pergaminu z instrukcją. Dzięki temu stworzył zaklęcie postarzające.
 Tak. Severus dostał zaklęciem Os augmentum. Czy czuł coś szczególnego gdy jego nogi stały się dłuższe, a włosy zasłaniały mu widok na rozanieloną twarz Goldmayer'a?
 Czuł. Coś pomiędzy mrowieniem a łaskotaniem. Tyle że wcale nie miał ochoty się śmiać z tego powodu, jak to robili inni na sali.
 Dlaczego to właśnie on musiał dostać? Jako siedemnastolaek jest wystarczająco brzydki, a jako trzydziestolatek musi pewnie zakładać worki na głowę.
-Goldmayer- Snape sam się przestraszył swojego głosu- Avada Kedavra.- Padł jak długi na zimną posadzkę. Można by rzec, że Severus Snape został w pełni uprawnionym śmireciożercą.

Os augmentum- Wzrost kości


piątek, 24 lipca 2015

Część 1- WSTĘP

DZIEŃ Z ŻYCIA ŚLIZGONA CZĘŚĆ PIERWSZA I NIE OSTATNIA

Drogi pamiętniku,
Dziś po ukończeniu lekcji zaczepili mnie ONI!!!
Nie chciałem tego.
Oskarżali i bili mnie, a pani profesor od transmutacji nawet ich nie ukarała.
Pewnie dlatego, że to gryffonii.
Na szczęście z opresji wywabiła mnie moja „szlamowata” przyjaciółka ( skrycie się w niej podkochuje, ale ona uważa mnie tylko za przyjaciela). Pszyszła i zaczęła mnie bronić. Słotko wyglądała gdy jej loki podskakiwały, a twarz robiła się czerwona. Niestety nie mogłem pokazać swojej reakcji na ten cód. Od dawna każdy wie, że jestem gburem. Nie myje włosów i ojciec w dzieciństwie wykręcił mój nos, aby przypominał wieszak. Jednak moja Hermionka się tym nie przejmuje. Mówi, że jest jak najbardziej odpowiedni, ale mimo isz jest ładna to co może powiedzieć gdy ma zęby jak łopaty? Nigdy jej tego nie mówiłem, bo byłoby jej przykro i skończyła by z bronieniem mnie. A tego nie chce. Nie umiem się bić, ani ładnie wyglądać.
Teraz już kończę. Moja kochana gryfoneczka przychodzi sprawdzić mi zadanie z numerologi. Umiem numerlologie, ale udaję bezmózga.
Twój na zafsze
Severusek ( smark)


Połowa uczniów Hogwartu zebrała się na drugim piętrze przed łazienką jęczącej Marty i z zachwytem patrzyła na pognieciony pergamin wiszący na ścianie. Szepty podnieconych dziewczyn niosły się po korytarzu echem.
 Po wyzwiskach i krzykach tłum rozstąpił się i Hermiona Granger nareszcie mogła ujrzeć źródło niepotrzebnych uniesień. Mina dziewczyny zrzedła, gdy doczytała końcową linijkę i aż jęknęła rozczarowana głupotą pisarza.
-Tego nie da się czytać.- Syknęła i szybko zerwała kartkę. Ku rozpaczy innych schowała ją do kieszeni z wysoko uniesioną głową.- Kto to napisał?- rozejrzała się. Pod ścianą zobaczyła jedynego osobnika, który miał czelność tak się z niej naśmiewać.
-Black!- doskoczyła do niego rzucając mu „notkę z pamiętnika”- Niezła ortografia i rażąca błyskotliwość wypływa z twoich wypocin.
-Wiedziałem, że ci się spodoba.- Odpowiedział rozluźniony. Uśmiechnął się, ukazując białe, ale krzywe zęby.
-Nigdy więcej tego nie rób.- Zagroziła palcem.
-Bo co? Smarkerus się popłacze?- Udawał, że ociera łzy. Hermiona miała nadzieję, że się nimi udławi- mimo, że wcale ich nie było.
-To nikogo nie śmieszy!- Wskazał tylko na rozchichotaną grupę nastolatek. Hermiona przewróciła oczami coraz bardziej zirytowana.- Po prostu przestań.
-Jesteś w Gryffinforze. Dlaczego on?- Spytał nagle poważnie. Dziewczyna spuściła głowę. Przyjaźniła się z Severusem od pierwszego roku. Nie wiedziała dlaczego ani jak i po co. Wiedziała, że był samotny i mimo iż nie błagał o pomoc, to nie zapierał się rękami i nogami, gdy ta zaoferowała mu koleżeństwo.
-Bo jest inny. Lepszy.- Tu zlustrowała go wzrokiem i prychnęła. Nie miała nic do Syriusza Blacka, ani do James’a czy Lupina. Bardziej chodziło o ich zachowanie względem Severusa.
 Chłopak tylko skinął i odszedł, zostawiając ją z natłokiem myśli.
Była jeszcze Lily. Lily Evans, która zbyt idealna chadzała tymi korytarzami i siała spustoszenie w sercach młodych czarodziejów.
Wykorzystywała Severusa, ale dawała mu nadzieję. Nie odpychała go jak inni.
 Otrząsnęła się i ruszyła do Wielkiej Sali, jednak za nim tam doszła, natknęła się na zwinięty papier. Podniosła go i z wycelowaną różdżką spaliła.
 Severus nie może się dowiedzieć. Szkoda jego nerwów, a jej czasu.
-Nie mam zębów jak łopaty.- Mruknęła.
-Oczywiście, że nie! Bardziej wyglądają jak końcówki miotły!- Odwróciła się i przed sobą zobaczyła Powell. Willow Powell- najdziwniejsza osoba w Hogwarcie. Jest ślizgonką, ale Tiara wahała się przy przydzielaniu do domów. Ma tyle samo cech Gryffindoru jak i domu węża. Hermionie zawsze się wydawało, że Powell tu nie pasuje. Było w niej coś innego. Coś, co bardzo przeszkadzało nauczycielom. 
-Bardzo... dziękuję?- Nie wiedziała co odpowiedzieć. Gdy znikła jej z oczu Granger zbiegła do lochów i zatrzymała się przed obrazem. Jakoś straciła apetyt po usłyszeniu tego komentarza. Musiała się uspokoić, aby nie rzucić się na Willow z paznokciami.
-Czysta krew?- Zgadywała. Nie udało się.- Slytherin wygra.- Znowu błąd. Rzucała hasłami jeszcze przez dwie minuty, ale żadne nie było prawidłowe, więc dała za wygraną.
 Mając jeszcze czas wybiegła na błonia rozkoszując się słońcem. Było coraz zimniej, a w Szkocji i tak rzadkością były upały.
 Oparła się o pobliskie drzewo nad jeziorem, wdychając zapach trawy. Mogła tak siedzieć wieczność, gdyby nie ruch po jej prawej stronie.
Odwróciła się szybko i zastygła w bezruchu. Przed nią stał Severus ubrany cały na czarno. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie biała maska trzymana w palcach i różdżka w pogotowiu.
-Co się stało?- Zerwała się z miejsca. Jego twarz była… jak zwykle opanowana. Wyprana z jakichkolwiek emocji, ale oczy…  jeszcze nie umiał tego ukryć, jednak wiedziała, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że spojrzy w tę bezdenną czerń i nic w nich nie zobaczy. Nie zobaczy w nich bólu, strachu i determinacji jak teraz.
-Po co tu przyszłaś?- Lodowaty głos przeszył ją jak listopadowy wiatr.
-Odpocząć.- Odparła, wzruszając ramionami. Coś było nie tak.
-Zrobiłem to.-Wyszeptał, klękając przed nią. Przestraszona cofnęła się.
-A-ale co?- Wydukała. Czuła łzy pod powiekami.
-Nie chciałem, ale ona mnie sprowokowała. Oni. A czary… Hermiona, czary to czyste szaleństwo.- Mówił bez ładu.
-Powiedz.- Zachęciła.- Wytłumacz mi.
-Nie mogłem podarować Evans i Potter’owi.- Zacisnął zęby i warknął.- Głupcy myśleli, że wygrają.- Nogi się pod nią ugięły.- Poszedłem tam. Malfoy mnie zaprowadził. Stałem w szeregach najpotężniejszego człowieka na świecie. Chciałem się odegrać za te wszystkie lata.- Wiedziała ile go kosztowało to wyznanie, więc milczała i słuchała.- A potem przyprowadzili kobietę. Szlama.- Wzdrygnęła się na to określenie- Musiałem ją zabić i zrobiłem to.- Teraz już była pustka. W jego głosie, oczach i na twarzy.- Za trzy dni przyjmę Mroczny Znak.- Opadła na ziemię przerażona.
-Na gacie Godryka, po co ty tam poszedłeś?
-Chcę im wszystkim pokazać kim jest Severus Snape.
-Ja wiem kim jest. Na pewno nie śmierciożercą!- Złapał jej nadgarstki.
-Nikomu nie mów.- Rozkazał.- Chyba…
-Chyba że co?- Wtrąciła się mu w zdanie.- Wyzwiesz mnie jak Lily? Zaatakujesz jak Pottera? Czy może zabijesz jak tamtą szlame?!- Była wściekła i czuła się zdradzona. Jej przyjaciel. Jej… Severus wybiegł za daleko. Czarna Magia nim owładnęła. Nawet nie wiedział kiedy.
 To dlatego Syriusz napisał tę notkę. Chciał mu zrobić na złość. Odegrać się.
To wciąż nie jest powód, aby szukać pomocy u Voldemorta.
-Nie możesz żyć przeszłością.- Przypomniała sobie jego słowa. Chciałem się odegrać za te wszystkie lata. – Twój ojciec nie jest tego wart. Nie możesz być jak on. Po prostu… wybacz mu.- Te słowa przepełniły czarę.
 Zaśmiał się bez cienia wesołości.
-Maltretował moją matkę, bił mnie…- Nie chciała tego słuchać.
-Musisz zapomnieć i żyć jak najlepiej się da. Nie popełniać tych błędów.- Jej słowa do niego nie dotarły, albo i dotarły tylko on się przed nimi zawzięcie bronił.
-Odegram się. Będę silniejszy.- Chciała powiedzieć, że nie. Wręcz przeciwnie. Był słabszy, bo sięgnął po zło.
 W jej głowie pojawiło się zdanie. Jednak słowa to nie wszystko… . Severus musiał coś zrobić, żeby to udowodnić. A ona wiedziała, że cokolwiek to będzie, przyniesie tylko ciemność.
 Złapała się za skronie, aby pomyśleć. Problem polegał na tym, że to zdanie wypowiedział sam Severus, ale starszy, dojrzalszy. Na pewno nie miał siedemnastu lat, więc dlaczego pamiętała twarz łudząco podobną do jej przyjaciela?
-To tylko sen.- Powiedziała sama do siebie.
-Zachowaj to dla siebie.- Dobiegł ją szept Severusa.
 Przytaknęła nie wiedząc, czy zachowa dla siebie przebłyski innych wydarzeń, czy może jego mroczną stronę.

czwartek, 23 lipca 2015

Część przed częścią pierwszą i nie ostatią.

Prolog, który nie jest prologiem.
Blog będzie o sevmione. Pojawią się nowi bohaterowie, których znacie z widzenia, ale nie z charakteru i imienia. Mam nadzieję, że się spodoba!